podłodze, ten ślad, który prowadzi zza baru na środek sali. To ja je tak wytarłam, moje stopy, w pantoflach, w trzewikach, w sandałach, wyszurały w kamiennych płytkach tę ścieżkę, dzień po dniu, przez wiele lat, a przecież człowiek nie jest z kamienia tak jak te płytki, na przemian czarne i białe, a tu, gdzie ten ślad, to już tylko szare, tak jak szara jest starość. Mam jeszcze wspomnienia, ale pamięć z każdym dniem jest coraz gorsza, więc za chwilę nie zostanie już nic, ktoś położy nowe płytki, a za barem stanie jakaś młoda dziewczyna, taka młoda jak ja, kiedy przyjechałam do