sam nos, tylko zupełnie inne <br>znaczenie. Ulicą ciągną pochody <br>pod coraz to inną flagą, <br>w mieszkaniach mężowie mordują <br>młodość swych żon; na schodach, <br>w półmroku, wśród półotwartych <br>okien, przeciągów, połowicznych <br>poręczy, na półpiętrach, rozciąga <br>się inna sfera. Mrok to <br>po prostu brak światła, ciemny <br>cień, zmięty papier, szara <br>szarość, czarna biel, martwy <br>karmin. Mrok ośmiela myszy, muchy <br>i listy, słychać czyjeś lekkie <page nr=51><br>kroki i niewyraźne echa, na <br>parapecie śpią zmęczone ulotki, <br>córki patosu i plotki. Niewidoczny, <br>wciśnięty pod próg, tka swe lepkie <br>siatki pająk, quasi-bóg tego <br>regionu. Muchy o jego istnieniu <br>nie są przekonane, śmieją się <br>tylko, czasem łza popłynie