Typ tekstu: Książka
Autor: Mularczyk Andrzej
Tytuł: Sami swoi
Rok: 1997
moją trąbę, bo wrogom moim ona przygrywać nie będzie!".
Tej sceny nie ma w filmie. Ale chyba wówczas właśnie, gdy usłyszałem
o tym przerwanym pogrzebie, zacząłem widzieć życie narratora jako
tragikomiczny epos. Bo na początku było słowo: "Ano posłuchaj ty, jakie
my tam hańdry-mańdry wiedlik, jak my tam żyli, bili się i godzili..."
I tak przeniosłem się w nigdy nie widziany krajobraz i w czas, w
którym jeszcze nie było mnie na świecie:
Nad złotym morzem dojrzałego do skoszenia zboża płynie krzyż. Za
kościelnym kroczy parafialna orkiestra, rozciągając fałszywie żałosne
tony marsza, którym wieś żegnała odprowadzanego na odległy cmentarz
starego
moją trąbę, bo wrogom moim ona przygrywać nie będzie!".<br> Tej sceny nie ma w filmie. Ale chyba wówczas właśnie, gdy usłyszałem<br>o tym przerwanym pogrzebie, zacząłem widzieć życie narratora jako<br>tragikomiczny epos. Bo na początku było słowo: "Ano posłuchaj ty, jakie<br>my tam &lt;orig&gt;hańdry-mańdry wiedlik&lt;/&gt;, jak my tam żyli, bili się i godzili..."<br> I tak przeniosłem się w nigdy nie widziany krajobraz i w czas, w<br>którym jeszcze nie było mnie na świecie:<br> Nad złotym morzem dojrzałego do skoszenia zboża płynie krzyż. Za<br>kościelnym kroczy parafialna orkiestra, rozciągając fałszywie żałosne<br>tony marsza, którym wieś żegnała odprowadzanego na odległy cmentarz<br>starego
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego