na pół jakby rozrąbaną, z wyłupionym okiem i wybitymi zębami, upiorny nawet pośród swych strasznych współplemieńców. Inny, któremu kieł dzika zdobiący hełm wbiło w czaszkę uderzenie młota. Nawet tacy szli w szyku, gotowi do walki. Bo gwardzista, póki żyje, póki może się poruszać, póki zapach krwi wypełnia jego nozdrza, a bitewna wrzawa rozsadza uszy, póty walczy.<br>Dwie armie zbliżały się do siebie.<br>Tu dwa tysiące świeżego wojska; starego, ćwiczonego, zaprawionego w bojach. Dwa tysiące rębaczy silnych jak tury, szermierzy wsławionych pojedynkami na turniejach, zwiadowców z pogranicznych stanic. Ich oczy błyszczały podnieceniem i strachem.<br>Tam pięciuset ludzi-nieludzi, wielkich, rozjuszonych walką, od