brązowawozłotymi nićmi. Nic tu z niczym nie współgra. A wszystkie kawałki małe, że tylko łatki niewielkie można z nich zrobić, nic więcej. <br>Jak pozbieram to, jak połączę, czym zszyję, gdy zabraknie ironii? Odziany w łaciaty kubrak będę udawał dostojnego męża i karcił rozpasanie świata? W gryzącej sztywnej wełnie będę dalej błaznował? Odchodzi marzenie o wielkim wybuchu, katastrofie, która uporządkuje wszystko, przepali, co złe, i wydobędzie szlachetność. Nie ma lekko, trzeba żyć w średnich temperaturach. <br>Silnik buczy na wysokich obrotach. <br>Ale przynajmniej żyję - myślę sobie. - Żyję, nie mam raka, jeżdżę dobrym samochodem, na przegubie ręki przyjemnie ciąży mi wypasiony zegarek, mogę podkręcić