ostatnia pieszczotliwość mogła dotyczyć policzków pana Stanisława, kwitły bowiem na nich mocne rumieńce. Wyliczanka jednak osiek (?), kosteczek i buraczków skierowana była nie do mecenasa, lecz do... Manitki Siemaszkówny. I to ona przysłała ten następny list: "Moja Elizo! Kochaj mnie trochę... Ja kocham Cię zawsze!... Czekam, błagam, goreję... i tę rękę błogosławię, co mi te kwiatki nad Niemnem zbierała..."<br><br>Ach, cóżby to było za szczęście, gdyby listy te pisał... Zygmunt! Pan Nahorski uczucia swe też przelewa na papier, lecz czyni to zbyt prostymi słowami: "Tak mi tęskno, tak tęskno, że opowiedzieć nie mogę". Brak ten wyrównuje dbałością o jej wydawnicze sprawy. Jeździ