jak się wie, kim jest jej papa - protestowała Grace. - Jej powiedz - podtykała dłoń rudowłosej Margit.<br>- Daj spokój, ja nie wierzę - opierała się dziewczyna. Po jej dłoni chwyconej mocnymi rękami chirurga, przechylonej w światło, ściekał zmienny blask bijący z fontanny, która parskała iskrami.<br>- Niedawno pani przyleciała i niedługo odleci, słyszę chór błogosławieństw...<br>- Niech pan wróży, doktorze, o jej sercu.<br>- Tak - krzyknęły dziewczęta. - Chcemy usłyszeć o miłości. Może ją tu wydamy za mąż?<br>Doktor przyłożył dłoń dziewczyny do czoła, wydymał kosmate policzki, zamknął w skupieniu oczy. Ta poufałość wydała się Istvanowi niestosowna. Tani aktor! Obrzękłe, lśniące, jak pomazane tłuszczem, wargi doktora rozchylały się