Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
mnie samą. Ale Jaśka i chłopcy, Ziuta skwirczą w Taszkiencie i na pewno oczekują ode mnie wybawienia.
- Zrobi się. Pojedziemy po nich. Wezmę służbowego Willysa. Wojsko wszystko potrafi.
- Kaziuczku, kto wam tak pociął mundury? Podporucznik i podchorąży też mieli pocerowane.
- A, te kieszenie? Dla wygody Anglicy ponaszywali je na wierzchu bluz. Nie przeczuwając, że do Taszkientu zjedzie na czas wojny cała szkoła urków, ponoć przeniesiona z Odessy. Tną żyletkami. Zwłaszcza w ścisku, na bazarach. Kto przytomny, nic w tych kieszeniach nie nosi. Ale zanim się połapałem, opędzlowali mi trzy czwarte żołdu. Artyści w swoim fachu, pies z nimi tańcował.
Raptem Zosia
mnie samą. Ale Jaśka i chłopcy, Ziuta skwirczą w Taszkiencie i na pewno oczekują ode mnie wybawienia.<br>- Zrobi się. Pojedziemy po nich. Wezmę służbowego Willysa. Wojsko wszystko potrafi.<br>- Kaziuczku, kto wam tak pociął mundury? Podporucznik i podchorąży też mieli pocerowane.<br>- A, te kieszenie? Dla wygody Anglicy ponaszywali je na wierzchu bluz. Nie przeczuwając, że do Taszkientu zjedzie na czas wojny cała szkoła urków, ponoć przeniesiona z Odessy. Tną żyletkami. Zwłaszcza w ścisku, na bazarach. Kto przytomny, nic w tych kieszeniach nie nosi. Ale zanim się połapałem, opędzlowali mi trzy czwarte żołdu. Artyści w swoim fachu, pies z nimi tańcował.<br>Raptem Zosia
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego