Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
Nie zauważył widać mego zmieszania, gdyż zawołał wesoło:

- Adamczyk, dzień dobry... Idę właśnie z chłopcami do fryzjera. Siadaj! Kaziczka zaraz przyjdzie, kończy toaletę.

Widziałem z balkonu, jak rozhukane bliźniaki ciągnęły Alioszę za ręce i tarmosiły go na wszystkie strony. Z daleka jeszcze dolatywały ich wrzaski.

Kazia ukazała się w modnej bluzce ze stojącym kołnierzykiem i w długiej do ziemi spódnicy z szerokim pasem obciskającym talię.

- Jak ci się podoba mój strój? Mama mi go uszyła.

- Mama?

- Tak. Była u mnie w zeszłym miesiącu. Wyobraź sobie, że wyszła za mąż. To nawet bardzo zabawna historia. Mama chodziła co niedzielę na Powązki na
Nie zauważył widać mego zmieszania, gdyż zawołał wesoło:<br><br>- Adamczyk, dzień dobry... Idę właśnie z chłopcami do fryzjera. Siadaj! Kaziczka zaraz przyjdzie, kończy toaletę.<br><br>Widziałem z balkonu, jak rozhukane bliźniaki ciągnęły Alioszę za ręce i tarmosiły go na wszystkie strony. Z daleka jeszcze dolatywały ich wrzaski.<br><br>Kazia ukazała się w modnej bluzce ze stojącym kołnierzykiem i w długiej do ziemi spódnicy z szerokim pasem obciskającym talię.<br><br>- Jak ci się podoba mój strój? Mama mi go uszyła.<br><br>- Mama?<br><br>- Tak. Była u mnie w zeszłym miesiącu. Wyobraź sobie, że wyszła za mąż. To nawet bardzo zabawna historia. Mama chodziła co niedzielę na Powązki na
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego