prawie brzydka, zresztą zbiegło się to u niego z nowym zawrotem głowy, więc oczom swoim nie wierzył .<br><page nr=43>.<br> Kto wie, może i słusznie, bo po chwili żona znowu była uderzająco piękna.<br>Zachwiał się na nogach ponownie, lecz teraz już stracił równowagę i zwalił się na stojące pod ścianą krzesło. "Atak, atak", błysnęło w jego świadomości. Poznał od razu towarzyszący atakowi strach śmierci. "Bóg z tobą! - chciał krzyknąć do żony - przebaczam ci wszystko!" ale krzyknąć już nie potrafił. Coś rzęziło w gardle, oddech zrobił się nierówny i gwiżdżący, Widmar zemdlał, lecz nie zdążyła jeszcze żona rzucić się ku niemu, a on już odzyskał