przy sztalugach, by odreagować, zapomnieć o stresie, oderwać się od problemów. I zaczęły powstawać obrazy - zamyślone kobiety, smutne pajace, tak jakby autorka na płótno chciała przelać to, co siedzi w jej środku, wyrzucić z siebie, zapomnieć. - "Jolka, ty chyba siebie namalowałaś", mówią mi często znajomi i to chyba jest prawda, bo ja nie jestem osobą radosną z natury. Trudno malować coś wesołego, jak nie ma powodów do radości - mówi o swoich obrazach.<br>- W tym malarstwie istnieją wartości plastyczne. Jeśli to pani zrozumie, to na tej bazie zbuduje pani swoje malarstwo - zapewniał autorkę na wernisażu nestor zakopiańskich rzeźbiarzy, Henryk Burzec. Kilka ciepłych