trochę. "Lelum-polelum - mówiła babka. - Własnego <br>cienia nie nadepnie. Boi się".<br>Nie miała racji. To właśnie dziadek ukrywał <br>za sągami drzewa, w szopie na plebanii, przez siedem miesięcy <br>rodzinę krawca Neumana: pięć osób, ze starą, chorą <br>Chaną Szubin na dodatek. Nawet pani Dorota nie zauważyła <br>kryjówki, a chodziła do drewutni bodaj raz dziennie. To <br>dziadek nocą, w czasie burzy, sprowadził do Chany doktora <br>Brzezińskiego, wcale nie będąc pewnym, czy doktor zechce <br>go słuchać i narażać się. To dziadek <br>wyniósł z domu przemyślnie i genialnie wszystko, co <br>tamtym mogło być potrzebne: koce, ciepłe okrycia (swój <br>kożuch i wilczurę proboszcza), swetry, pani Doroty