zwykłą patrzał szpulkę,<br>czy na pień drzewa, czy na napis,<br>to widział wciąż Chuacopulkę,<br>jak wabi go lubieżnym gestem,<br>bezwstydnie rozstawiwszy uda:<br>Ach, wnijdźże we mnie! Twoją jestem!<br>Niech się miłości spełnią cuda!<br><br>Gdy już zawiodły wszelkie próby,<br>aby księżniczkę przegnać z duszy,<br>Pedro wykrzyknął: Czort bierz śluby!<br>i swej bogdanki szukać ruszył.<br>Dostrzegłszy poprzez gęste chaszcze,<br>jak szła, zalotnie kręcąc zadkiem,<br>spadł na nią, niczym groźny jastrząb<br>na przerażonych kur gromadkę.<br>Broniła się, namiętnie dysząc,<br>raczej dla formy niż z ochoty,<br>i ległaby w nierównej walce,<br>gdyby nie chronił jej pas cnoty.<br>O, ten pas cnoty indiański<br>to pomysł iście