nami. "Czas pokaże", mawiała Flora, a mama buntowała się - nie chciała wtedy, żeby czas coś pokazywał. Szliśmy na skróty i trzeba było mamę sprowadzić ze stromego nasypu. Flora radziła sobie sama. "Uważaj... uważaj... zwłaszcza tu jest mokro, tu jest ślisko, tam postaw nogę - tam gdzie ja..." "Już się tak nie bój, nie jestem jeszcze taka niezdara..." Tak, schodząc z tej stromizny, mama skłonna była do brawury i nonszalancji... Gdy wyszliśmy na wzniesienie szosy, z której widoczny był cmentarz... patrzyliśmy tam i wędrowały między naszymi głowami niewypowiedziane pytania... sprowadzało się to do bezradnego, pytającego tonu "Ciekawe, czy te kwiaty...?" Oni tam leżeli