cholery, nie mogę zrobić normalnego kroku? Gdzie ta cholerna komórka? Obejmuję dłońmi chude nóżki, każdą z nich trzeba umyć, przesunąć gąbką tam i z powrotem, ułożyć je równo. Mama Andrzejka nie pozwala się wyprosić, zresztą nikt jej tak naprawdę nie wyprasza, wszyscy starają się ją omijać, bo ona jest dzisiaj bomba, która w każdej chwili może wybuchnąć, wystrzelić tysiącem słów, kłujących jak noże, szrapnelami krzyków, hukiem rozpaczy. Lepiej trzymać się z daleka, lepiej nic do niej nie mówić, lepiej milczeć, patrzeć w dół, usta zacisnąć, powoli robić to, co się musi, nie widzieć jej. Nóżki unoszą się, nie chcą leżeć równo