bez Pawła, więc mogłem sobie<br>na ten kilkudniowy pobyt pozwolić. Naturalnie pierwsze kroki<br>skierowałem do panien Ponckich, jakżeby mogło być inaczej. Zresztą za<br>każdym pobytem, choćby nie wiem jak mi się spieszyło, starałem się<br>wpaść do nich, przynajmniej żeby pokazać im się, że żyję, no, i wręczyć<br>czy kwiaty, czy bombonierkę na dowód pamięci. Były mi najbliższymi<br>osobami w mieście, żeby nie powiedzieć, prawie kimś z rodziny. Tak to<br>czułem, tak o nich myślałem. Czasem nawet łapałem się na tym, że<br>doznaję ich nieustającej obecności przy mnie, a nie miało to nic<br>wspólnego z przywoływaniem ich przez pamięć czy wyobraźnię. Stąpały