Reynevan zarzucił na ramię węzełek.<br> - Panie Ślązak! - dobiegło od rzeki.<br>- Aha?<br>- Stół z powyłamywanymi nogami!<br><br><tit>Rozdział szósty </><br><intro>w którym Reynevan najpierw zbiera cięgi, a potem rusza w drogę do Strzelina w towarzystwie czworga ludzi i jednego psa. Nudę podróży umila dysputa o herezjach, pleniących się ponoć na podobieństwo kąkolu.</> <br>Skrajem boru, wśród zielonych rdestów, wesoło tocząc nasłonecznioną wodę, płynął strumyk, meandrując szlakiem wytyczonym przez szpaler wierzb. Tam, gdzie zaczynała się przesieka i droga wchodziła w las, brzegi strumyka spinał mostek z grubych bali, bali tak czarnych, omszałych i starych, jak gdyby konstrukcję wykonano za czasów Henryka Pobożnego. Na mostku stał podróżny