jesieni z największym entuzjazmem tutejszej krytyki spotkał się nowy film Nikity Michałkowa "Zmęczeni słońcem" nakręcony w Rosji, w koprodukcji z Francją.<br>Podzielam ten entuzjazm, choć film - jak często bywa z Michałkowem, będącym przecież rosyjskim "oświeconym nacjonalistą" - ma swoją irytującą stronę.<br>Robi jednak olbrzymie wrażenie i nie sposób go zapomnieć.<br>Odwraca bowiem kompletnie - pisał już o tym Tadeusz Sobolewski w swoich relacjach z festiwalu w Cannes - stereotypowe wyobrażenie "z zagranicy" o stalinowskiej Rosji.<br>Nie tylko dlatego, że akcja dzieje się - w czasie procesów moskiewskich 1936 roku w starym inteligenckim domu, gdzie z wnoszącą herbatę pokojówką rozmawia się po francusku.<br>Przede wszystkim dlatego