Typ tekstu: Książka
Autor: Mularczyk Andrzej
Tytuł: Sami swoi
Rok: 1997
pierwszy - Kargul wypchnął do przodu Pawlaka.
- Twoje pole - Kaźmierz chytrze zmrużył oczka. - Pokaż drogę, boś
gospodarz.
- Gości przodem puszczam - rzucił w odpowiedzi Kargul i nagle
szarpnęła nim czkawka.
Zastygli w bezruchu jak posągi. Tuż obok nich leżały zwłoki Mućki.
Jeszcze przed chwilą Pawlak byłby gotów uznać to za sprawiedliwą karę
bożą, ale jaka to sprawiedliwość, która na jednaką próbę wystawia
sprawcę i ofiarę? Wystarczyło spojrzeć w bok, na wyrwane trzewia krowy,
by wyobrazić sobie, co by z nich zostało po nadepnięciu na minę. Żaden
z nich nie kwapił się, by to jego właśnie spotkał ten los. Stali więc
obok, rozglądając się
pierwszy - Kargul wypchnął do przodu Pawlaka.<br> - Twoje pole - Kaźmierz chytrze zmrużył oczka. - Pokaż drogę, boś<br>gospodarz.<br> - Gości przodem puszczam - rzucił w odpowiedzi Kargul i nagle<br>szarpnęła nim czkawka.<br> Zastygli w bezruchu jak posągi. Tuż obok nich leżały zwłoki Mućki.<br>Jeszcze przed chwilą Pawlak byłby gotów uznać to za sprawiedliwą karę<br>bożą, ale jaka to sprawiedliwość, która na jednaką próbę wystawia<br>sprawcę i ofiarę? Wystarczyło spojrzeć w bok, na wyrwane trzewia krowy,<br>by wyobrazić sobie, co by z nich zostało po nadepnięciu na minę. Żaden<br>z nich nie kwapił się, by to jego właśnie spotkał ten los. Stali więc<br>obok, rozglądając się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego