jak biała grusza. Muzyka tryskała jak nektar z jego magicznych rąk, sączyła się jak wino, rozlewała jak Dunaj. Skocznie i upojnie, powoli i porywiście grały cesarskie sady i królewskie pola, a nad nimi tańczyła dusza tej ziemi, wiecznie młodej, wiecznie rodzącej rozmaitość i mnogość roślin, zwierząt i ludzi, którym nie brakowało chleba. Grał obietnice mojego dzieciństwa, które się właśnie kończyło. I młodości - która nigdy się nie zaczęła. Niewiele wyniosłam ze szkoły, ale koncert ten we mnie pozostał.<br><br>Gdy Niemcy weszli do Wiednia, ojciec chciał uciec do Paryża. Załatwił dla nas wszystko, co trzeba, ale mama nie chciała jechać. No i kto