Typ tekstu: Książka
Autor: Wojdowski Bogdan
Tytuł: Chleb rzucony umarłym
Rok wydania: 1975
Rok powstania: 1971
szarą kopertę pełną stempli, znaków komory granicznej. Czyje ręce dotykały listów na ich dalekiej drodze? Kto rozróżni zamazane słowa? Krawiec bezradnie obracał kopertę, wtykał chłopcu do rąk. Ciągle wołał Dawida do siebie, jak wówczas, kiedy listy krążyły. Który to już raz? I prosił:
- Chodź, poczytasz mi troszkę, uczony chłopczyku. Trząsł brodą, rozpościerał ręce, jakby go chciał schwytać, a druciane okulary zjeżdżały nisko z nosa i w oczach gromadziły się czyste, lekkie łzy.
- Nie chcę-mówił i patrzył obojętnie na spłukane deszczem lustro z pierwszego piętra wiszące wśród ruin. - Chodź, Dawidek, spodnie ci za to uszyję. Ładne, cajgowe.
- Na szelki czy na
szarą kopertę pełną stempli, znaków komory granicznej. Czyje ręce dotykały listów na ich dalekiej drodze? Kto rozróżni zamazane słowa? Krawiec bezradnie obracał kopertę, wtykał chłopcu do rąk. Ciągle wołał Dawida do siebie, jak wówczas, kiedy listy krążyły. Który to już raz? I prosił:<br>- Chodź, poczytasz mi troszkę, uczony chłopczyku. Trząsł brodą, rozpościerał ręce, jakby go chciał schwytać, a druciane okulary zjeżdżały nisko z nosa i w oczach gromadziły się czyste, lekkie łzy.<br>- Nie chcę-mówił i patrzył obojętnie na spłukane deszczem lustro z pierwszego piętra wiszące wśród ruin. - Chodź, Dawidek, spodnie ci za to uszyję. Ładne, cajgowe.<br>- Na szelki czy na
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego