Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
czytelni i salonu. Po poczęstunku złożonym z owoców i mrożonych napojów wyszliśmy przed willę i ostrożnie, po żwirowanej alejce, kłującej w bose stopy ostrymi kamykami, ruszyliśmy do morza.
Nic z niego nie pamiętam. Ojciec mnie tu przywiózł, ale to było tak dawno temu! Nie dawał mi się kąpać, pozwalając tylko brodzić tuż przy brzegu. Natomiast nie zważał na słońce, którym się spaliłem. Teraz też od razu poczułem je na barkach i łopatkach, jak gdyby ktoś okrył mi plecy rozgrzaną delikatną flanelą. Z alejki weszliśmy na kamienisty pas pomiędzy willą a morzem. Kamienie były wielkie, wyszlifowane, piekące od nagrzania. Dalej zaś piach
czytelni i salonu. Po poczęstunku złożonym z owoców i mrożonych napojów wyszliśmy przed willę i ostrożnie, po żwirowanej alejce, kłującej w bose stopy ostrymi kamykami, ruszyliśmy do morza.<br>Nic z niego nie pamiętam. Ojciec mnie tu przywiózł, ale to było tak dawno temu! Nie dawał mi się kąpać, pozwalając tylko brodzić tuż przy brzegu. Natomiast nie zważał na słońce, którym się spaliłem. Teraz też od razu poczułem je na barkach i łopatkach, jak gdyby ktoś okrył mi plecy rozgrzaną delikatną flanelą. Z alejki weszliśmy na kamienisty pas pomiędzy willą a morzem. Kamienie były wielkie, wyszlifowane, piekące od nagrzania. Dalej zaś piach
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego