Typ tekstu: Książka
Autor: Bojarska Teresa
Tytuł: Świtanie, przemijanie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1980
chamy niech ta chodzą srać, gdzie wola. Smrodzą, kupy walą, a Rosocha uprzątnie. Dość.
Zafrasowały się obie. Sprawa była drażliwej natury. Istotnie, każdego ranka wczesnym świtem Rosocha dygał przelewający się kubeł. Skarżył się już kilkakrotnie, że milicjanci, których pełno w domu, nie powinii używać "pańskiej" komórki, że nie zachowują higieny, brudzą na deskę. Teraz zbuntował się ostatecznie.
- Po chamach nie będę. Państwo delikatne są i za stodołę im nie raźno. Jeszcze by wilka złapali albo co insze. Póki psów nie strzelano, tom nosił. Tera nie.
- Nie macie wiele pracy, Rosocha. Przyjdą pobory, otrzymacie zapłatę - próbowała ratować sytuację Marta. Wiedziała jednak, że
chamy niech ta chodzą srać, gdzie wola. Smrodzą, kupy walą, a Rosocha uprzątnie. Dość.<br> Zafrasowały się obie. Sprawa była drażliwej natury. Istotnie, każdego ranka wczesnym świtem Rosocha dygał przelewający się kubeł. Skarżył się już kilkakrotnie, że milicjanci, których pełno w domu, nie powinii używać "pańskiej" komórki, że nie zachowują higieny, brudzą na deskę. Teraz zbuntował się ostatecznie.<br> - Po chamach nie będę. Państwo delikatne są i za stodołę im nie raźno. Jeszcze by wilka złapali albo co insze. Póki psów nie strzelano, tom nosił. Tera nie.<br> - Nie macie wiele pracy, Rosocha. Przyjdą pobory, otrzymacie zapłatę - próbowała ratować sytuację Marta. Wiedziała jednak, że
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego