siłą,<br>Bo milicji znów nie było.<br><br>Wyszedł Marek z domu z rana,<br> Chciał odwiedzić sklep,<br>Od jakiegoś chuligana<br> Dostał pałką w łeb.<br><br>"Hej! Milicja! Na ratunek!"<br>Lecz nie tam był posterunek.<br><br>Pragnął Marek wsiąść w autobus,<br> Pchał się tak, jak mógł,<br>A gdy wsiadł już, jakiś łobuz<br> Zepchnął go na bruk.<br><br>Więc milicji głośno wzywa,<br>Lecz tam właśnie jej nie bywa.<br><br>Szedł raz w nocy. Śpi już Praga.<br> Wtem oprychów dwóch<br>Rozebrało go do naga,<br> Majchry poszły w ruch.<br><br>Marek wzywa więc pomocy,<br>Lecz milicji nie ma w nocy.<br><br>Raz przez jezdnię Nowym Światem<br> Wbrew przepisom szedł,<br>Milicjanci go z mandatem