słówko do Stefy - wymówił się.<br><br>Piękny dzień, wyciszony. W słońcu ciepło, bezwietrznie, trzymał mróz, ale tak jakby go nie było. Czyste powietrze, ostatnio wiało z południowego wschodu, spod Łysicy, z wyższych gór, rześkie, szło do głowy. Na płaskich daszkach szopek i ganków śnieg równo uładzony, ani jednej fałdy, ani śladu bruzdy, jak szklany blat stołu. I wszechobecne wyczekiwanie wśród ludzi, co przyniesie jutro. Stał posterunek, z pepeszami, w wojłokowych butach. Młodzi chłopcy. Zbierano się przed szkołą powszechną, parterówką, pod kasztanami, przy kościele. Rozchodził się pomruk, szuranie, kasłania, dzieci uczepiły się rękawów palt dorosłych. Nastrój jak przed rozpoczęciem odpustu na świętego Andrzeja