mu drgał hamowaną pasją: - Taka jest ich, psiamać, <page nr=271> <br>ponadklasowość! - posykiwał szyderstwem. - Sprawiedliwość, świętych z rządem obcowanie, co?<br>A Madzia na to :<br>- Czy warto tak się przejmować? Niech pan spojrzy, jak tu ładnie!<br>Zostawili już za sobą końską jatkę Chabały, domy ostatnie, studnię narożną, zanurzając się w miejski zagajnik, gdzie białopienne brzózki okrywały się pierwszą zielenią, bladą jeszcze i zwiewną jak puch na dmuchawcu. Oślepiające słońce przez nią błękitniało i mżyło burymi kapkami cieni na ziemię spulchnioną, powolną wszelkiemu nasieniu. Od ziemi ciągnęło jeszcze chłodem. Czuć było skisiałymi sokami, co się w podglebiu burzyły. Od tych zapachów słodkawych i z lekka durzących