jego roztropnej głowie jak nietoperze. Butem, rzuconym celnie i z należytą wprawą, uspokoił rozwrzeszczane młodsze pokolenie Cisowskich, które wybierało się na świąteczną wycieczkę z większym hałasem niż, hordy Attyli wybierające się na przechadzkę po Europie. Wreszcie jednak ucichło w domu, meble odetchnęły, uspokoiły się prześladowane muchy i Adam odetchnął.<br>Dzwonek brzęknął nieśmiało i krótko.<br>Po chwili Adam wpatrywał się pilnie w zaczerwienione, znużone oczy i wybladłą twarz niepozornego, biednie odzianego chłopca. Oczy patrzyły w niego ze wzruszającą ufnością, tak błagalnie, tak prosząco i tak tkliwie, że Adam poczuł ucisk w sercu. Bezwiednie objął chłopca ramieniem, uścisnął go i uśmiechnął się do