nasza kijowska służąca, podawała herbatę i zaczynały się rozmowy o koncertach, o teatrze, o nowych książkach... Polina zapalała się, broniła swoich ulubionych poetów, cytowała Fofanowa, Nadsona, Balmonta, podczas gdy ojciec był zdania, że są to wiersze karmelkowe, i zachęcał ją do czytania Horacego i Wergilego:<br><br>- Niech pani posłucha jak to brzmi, co to za kadencja: "Arma virumque cano, Troiae qui primus ab oris, Italiam fato..." To jest prawdziwa, wielka poezja...<br><br>Wpatrywałem się w Polinę, śliczną Polinę, goniłem spojrzeniem gestykulację ruchliwych, płynnych i tak pełnych gracji rąk, czułem na sobie jej słowa jak pocałunki, widziałem przez batystową bluzkę zarys jej dziewczęcych piersi