morze,<br>Jego przypływy i odpływy.<br>Dla dzieci tu jest raj prawdziwy!<br>Przy drodze sklep i młyn nad rzeką,<br>I wieś rybacka niedaleko.<br><br>Tu pani Solaska ma swój sad,<br>I sadzi w nim od paru lat<br>Gatunek drzew nie spotykany.<br>Inżynier Solski kreśli plany,<br>Rysuje szkice, mierzy, liczy,<br>Bo jest warszawskim budowniczym<br>I - jak to często u nas bywa -<br>Przy pracy właśnie odpoczywa.<br>A dzieci? Dzieci ledwo wstaną,<br>Już biegną drogą dobrze znaną<br>Do lasu, w groźne, ciemne gąszcze,<br>Gdzie brzęczą muchy i chrabąszcze<br>I dokąd poprzez mur zarośli<br>Nie mogą dostać się dorośli.<br><br>Tam w gęstwinie drzew panuje mrok,<br>Tam, gdzie