śmieci na podłodze. Przykrość tę Romek odczuwał słabo, albowiem głuszyły ją przykrości mniej subtelne. "Tu schwitz, tu muszisz arbeiten" i "Graves i Barsac wyjmij z lodu!" - to były słowa ociekające wodą i piwem, słowa, w których słyszał piekielny szum sali i przekleństwa białej zgrai pikolów - metafizyczny smród pierwszego wieczoru w bufecie. I to żyło w nim i odzywało się w chwilach rozpaczliwej walki z rewirem. Nie mógł się tego pozbyć - wiedział, że w ciągu wieczoru na rewirze zaśmierdzi Graves i Barsac, i schwitz, i arbeiten - zaśmierdzi, mimo, że Fryc tych słów już nie wymawiał. Dopóki to było możliwe, bronił się, usiłował