szeptał z zadyszką Rodak, gniotąc ramiona chłopców korzeniastymi palcami. - To są żydowskie rzeczy. Wara wam od tego. To już jest niczyje, ale nam zabierać tego nie wolno. Będę bił w mordę, jeśli zobaczę, żeście się pokusili.<br>Jasio Krone stał z boku, długi, pyzaty, o rękach wystających z przykrótkich rękawów i bujających się, niezależnie od ruchów ciała, jak ciężkie wahadła. Wzrok jego nie był pozbawiony pożądania, a na twarzy widniał smutek.<br>- Taka "kanada"... taka "kanada" - mruczał i wzruszał ramionami.<br>Rodak popędzał z robotą, sapał i fukał jak jeż. Pragnęli teraz już jak najszybciej opuścić składnicę pomory zimowej, gdzie żywiczny zapach nowych półek