Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
wuja do wuja początkowo mnie bawiło, wkrótce jednak zaczęło stawać się nie do zniesienia, toteż cieszyłem się, ilekroć matka wychodząc na wizyty zostawiała mnie u ciotki Anieli, gdzie bawiłem się z dziećmi.

Wuj Benedykt uchodził za człowieka zamożnego. Prowadził biuro przemysłowo-handlowe, sprowadzał z Norwegii i Szwecji noże do cięcia buraków cukrowych i dostarczał je cukrownikom na Ukrainie.

W gościnnym jego domu żyło się nam dobrze i wygodnie. Bawiłem się gazowym oświetleniem, psując koszulki w lampach; z upodobaniem opróżniałem syfony z wodą sodową, zastępującą nowosokolnicki kwas chlebowy; ślizgałem się po froterowanych posadzkach...

W pogodne jesienne niedziele wuj zabierał wszystkie dzieci na
wuja do wuja początkowo mnie bawiło, wkrótce jednak zaczęło stawać się nie do zniesienia, toteż cieszyłem się, ilekroć matka wychodząc na wizyty zostawiała mnie u ciotki Anieli, gdzie bawiłem się z dziećmi.<br><br>Wuj Benedykt uchodził za człowieka zamożnego. Prowadził biuro przemysłowo-handlowe, sprowadzał z Norwegii i Szwecji noże do cięcia buraków cukrowych i dostarczał je cukrownikom na Ukrainie.<br><br>W gościnnym jego domu żyło się nam dobrze i wygodnie. Bawiłem się gazowym oświetleniem, psując koszulki w lampach; z upodobaniem opróżniałem syfony z wodą sodową, zastępującą nowosokolnicki kwas chlebowy; ślizgałem się po froterowanych posadzkach...<br><br>W pogodne jesienne niedziele wuj zabierał wszystkie dzieci na
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego