pracowni. Ginęły, kradziono je po prostu w czasie transportu, bądź przy likwidowaniu wystaw, jak to się nieraz dzieje z płótnami, które nie są ubezpieczone. A Wincenty S, nie miał środków na ubezpieczanie swoich prac, choć stratę ich odczuwał zawsze bardzo boleśnie. <br>&lt;tit1&gt;"Nie jestem winien"&lt;/tit1&gt; <br>Transakcja między malarzem warszawskim, a szwedzkim businessmanem nigdy nie miała zostać zakończona. Wkrótce go wydaniu obrazów i przyjęciu pieniędzy oraz czeku obydwu mężczyzn zatrzymano. Marko T. po złożeniu obszernych wyjaśnień zwolniony został za kaucją. Wkrótce potem opuścił on Polskę i nie pojawił się na procesie, na którym zasiadłby na ławie oskarżonych obok Wincentego S., oskarżony o popełnienie