nasz, któryś jest... <br>Zrazu nieśmiały szept nabrał głosu, wzbił się chórem nad stare nagrobki o napisach wymazanych latami, nad dzikie bzy, nad mur cmentarny, w stronę nieba z opalowego batystu, co aż nie pasował do tej ziemi nagle zubożałej. <br>Ledwie umilkł pacierz, już wzniosła się jego śladem pieśń żałobna. Wzruszające buzie dziecięce nadęte wyuczonym smutkiem. Hans wsłuchał się w melodię, ale słowa mijały go, nie zatrzymując się. Patrzył po ludziach. Kobiety przecierały oczy. Chór umilkł. Ksiądz pobłogosławił wiernych i poprzedzany przez kościelnego z krzyżem zniknął w drzwiach. <br>Ludzie ruszyli w stronę grobu. Wiązanki kwiatów kładzione uroczyście, to znów prędko, jakby ze