szeptem. - To nie święty Antoni, tylko<br>Izydor.<br> - Co i ty? - obruszyła się - nie poznałabym świętego Antoniego?<br> - Napisane jest.<br> - To po co czytasz - wyrzuciła ze złością.<br> - Wstaw... się... za nami... święty Izydorze - przesylabizowałem.<br> - I co z tego? - nie dała się wybić z pewności. - Myślisz, że jak<br>napisane, to już musi tak być? Napisane można zmazać i co innego<br>napisać. Powtarzaj, co ci powiedziałam, święty Antoni, pomóż nam,<br>święty Antoni, pomóż nam.<br> - Wyryte...<br> - Wyryć też można, co się chce - nie dała mi nawet dokończyć. - A co<br>ma być, to i tak będzie. Módl się, nie wybrzydzaj. - Zatopiła się w<br>modlitwie, lecz widocznie też ją