ruchliwe, od wczesnego ranka zatłoczone samochodami osobowymi i ciężarowymi. W magazynach, które stanowiły własność różnych spółdzielni, mieściły się teraz wielkie sklepy ze wszystkim, co potrzebne do wybudowania i wykończenia domu. Na sklepy poprzerabiano nawet mieszkania na parterze w licznych tu, starych kamienicach secesyjnych z końca ubiegłego wieku. Pan Wincenty L. był właścicielem takiego właśnie sklepu. Był na ulicy Łabędziej pionierem, ale jakoś przegapił stosowny moment i nie rozwinął interesu. Toteż należał obecnie do najbiedniejszych detalistów. Inni byli prawdziwymi potentatami i bogaczami, on podupadał, bowiem klienci, zamiast jego klitki, wybierali duże magazyny, gdzie był większy wybór i niższe, konkurencyjne ceny.<br><br><tit>Reszta milczy</><br><br>Okazało