rozpadową. Pozarażam jeszcze tych wszystkich bałwanów, co się rwą do życia, ale czyż mogę na to coś poradzić! Przecież lepiej byłoby mi zdychać w miejscu, gdzie nie ma tej śmierdzącej nędzy i tego wychodka, co mi ciągle cuchnie pod samym nosem! Śmierć! He... bzdura! Chodżże tu, kostucho, chodź! Czekam cię, byle prędzej! Już mam dość tego gnicia, proszę".<br>W drugim pokoju zagrzmiało kilka gwałtownych słów, potem trzasnęło łóżko, rozległ się przytłumiony chichot kobiecy oraz drżący głos Bednarczyka. Chwilę trwała cisza, ale zaraz słychać było sapanie w równych odstępach, zmieszane z cichym zgrzytem materaca. <page nr=264> <br>Parzą się! Ci przynajmniej mają zajęcie. Skąd on