ze słabością. Nie umie on budować szlachetnych charakterów - i nie chce, nie interesuje go to, chyba że obdarzy je dziwactwem, monomanią, brzydotą, poniżeniem i dokoła nich rozsnuje sieć podłych, nieomylnie do zguby prowadzących intryg. Wśród zmieniających się ludzi, przedmiotów, form politycznych, suma zła pozostaje wciąż ta sama: <q>„Nie podzielam bynajmniej wiary w nieskończony postęp, jeżeli chodzi o społeczeństwo, wierzę w postęp samego człowieka"</>. A więc jednak. Ale gdy rozważyć szerzej to wyznanie, okaże się, że jest ono banałem pokrywającym inną treść. Ludzie typu Balzaka są na przecięciu dwóch wielkich dążności historii. Jedną jest wciąż potężniejąca skłonność do oglądania człowieka, jako