miastach zgrzebnych, inteligentów parających się piórem i liczydłem, nie spotkasz w kraju naszym słowiańskim człowieka, któremu nie drgnęłoby serce na widok boru podszytego płową zwierzyną.<br> Nie spotkasz też męża statecznego, kawalera szykującego się do żeniaczki, a nawet chłopca ledwie opierzonego, który przeszedłby obojętnie obok wody rozlanej szeroko, obok rzeki pomykającej bystro po kamieniach, rozlewającej się jak pacierz wiekuisty po nieobeszłej równinie.<br> Drgnie w nich, na pewno drgnie dusza na widok ryby stojącej nieruchomo w wodzie, jak ogromne wrzeciono, na które nawija się powoli, aczkolwiek nieustannie, wieczna nić snu.<br> Można więc śmiało rzec, że jest w nich utajona gotowość na przyjęcie, na