tak właśnie, jak uczony patrzy na substancję swego badania?... Więc statecznie prześwietlająco, więc chłodno i beznamiętnie, przez wklęsłe czy wypukłe szkiełko?... Więc może z tym wytrawnym znawstwem, z jakim dotykał kart przedwiecznych woluminów chudymi, wydłużonymi palcami kościstej barwy, przejrzystej epidermy?... Więc może słuchał, co mówili ustami żarliwymi -- słuchał rozumnie i bystro, ale jakby przez grubą zasłonę tłumiąc wibrację głosów?<br>Lecz przecież:<br>- W twoich rękach jest dzisiaj sprawa naszej rewolucji, czcigodny Lelewelu! - brzmiało w gabinecie uporczywe echo słów Wysockiego.<br><page nr=262> Profesor milczał długo, nakrywszy oczy powiekami.<br>Nie był wstrząśnięty, lecz tylko zakłopotany.<br>Zakłopotany nagle swoją sławą i popularnością - ach! popularnością przede wszystkim wśród