a ścianach zasłony, persy, obrazy.<br>I oto radosny, wysoki okrzyk gospodarza: - Profesor? Sam pan profesor?! - Jestem, panie Wincenty.<br>Zwinny, bystry i ambitny kurdupelek, siedzący u szczytu podkowy, zeskakuje ze swego krzesła i biegnie w moją stronę. Na twarzy, w oczach radość i szacunek.<br>Rozumiem - prezentuję się tym razem w sposób całkowicie odmienny niż podczas fatalnego spotk ania nad Wisłą: migotliwa tęcza "Komandorii", ambasadorski żakiet, kamizela z brokatu, ciemnoszare spodnie w paski, hebanowa laska.<br>- Sam pan profesor! - powtarza Wicuś.<br>Spotykamy się w pół drogi.<br>Wymieniamy pełen wzajemnego szacunku uścisk dłoni.<br>Pan Wicuś zasługuje na takie powitania.<br>Jego smoking ma kr ój nieco