jak dawniej i - przebłagany - okaże swoją boskość. Życie wszakże toczyło się dalej, pełne gorzkiej niedorzeczności, Róża rzadziej myślała o Stwórcy. <page nr=114><br>Na mogile Kazia - w tamtą okropną rocznicę - zlękła się. Drzewa szumiały, kruk jak niedobry poseł krakał niebu o ziemi, obłoki płynęły powolne, niewstrzymane obce. Adam bił się w piersi i całował krzyż, ludzie na sąsiednich grobach palili światła na cześć prześladowcy. Róża zaszlochała: <br>- Nie wiem, Panie Boże, nie rozumiem, może musiałeś Kazia odebrać, nie wiem nic, to dziecko niech zaświadczy, że było mądrzejsze ode mnie. <br>Pogrążywszy się przecież, dwie godziny później, pod wpływem obojętności Władysia, w zgrozę i w słodycz poniżenia