w kieszeniach, nabijali się z niego, za jego plecami. Nawet wówczas, gdy beczka utknęła w głębokiej koleinie po ciężarówce, stękając z wysiłku, wydobył ją stamtąd samodzielnie i wypchnął na wyłożoną betonowymi płytami drogę. Tutaj toczenie beczki szło już znacznie łatwiej, wystarczyło tylko co kilka metrów pchnąć ją mocno nogą. Haczyk cały czas słyszał kroki i głośny śmiech idących za nim współtowarzyszy z namiotu. Każdy z nich był po obcince i dawno już zapomniał o bólu młodego. Co więcej, sprawiali wrażenie, jakby nigdy wcześniej nie byli młodymi, jakby po przyjściu do wojska od razu zostali obcięci. Nie lubił ich, momentami nawet nienawidził, ale