jego pięść była jak taran. Stuknęło głucho - bo sosna nadal stała tam, gdzie wprzódy. Teraz Samson nie dał potworowi czasu na atak. Doskoczył, wymierzając kilka potężnych, precyzyjnych ciosów, po których wilkołek znalazł się na czworakach. A Samson znalazł się z tyłu za nim. Zad stwora, nieowłosiony i czerwony, stanowił wyborny cel, nie można było chybić, a buty nosił Samson ciężkie. Kopnięty wilkołek zakwiczał i poleciał, już po raz czwarty waląc łbem w pień nieszczęsnej sosny. Samson pozwolił mu się unieść tylko na tyle, by zad znowu utworzył cel. I kopnął raz jeszcze, wkładając w kopniak jeszcze więcej impetu. Wilkołek skoziołkował z