w milczeniu pełnym niepokoju i frasunku. Gdy już drzwi zamknęły się za ostatnim, pan Słoiwiński westchnął rozgłośnie, a głęboko, podług miary komisarskiego trudu.<br>- Uff - zawołał, wygodniej rozkładając się w fotelu.<br><page nr=156> - Ciężkie to będzie commissorium, łaskawy dobrodzieju!... Ciężkie!<br>- Z chłopami zawsze ciężko! - zauważył skwapliwie pan Czartkowski. - Lecz sądząc po tym... che, che, zagajeniu... wiele rachuję na twą, kochany komisarzu, sprężystość i tę... energię!... Tak z nimi trzeba właśnie!<br>- Pochlebstwo... dalibóg, pochlebstwo czyste - śmiał się urzędnik. - Myślę przecież, że do trzech tygodni...<br>tak, do trzech najdalej, gotów będę ze wszystkim... Jest w akcie sprawy coś osiemdziesięciu tych paysanów, których trzeba mi będzie przesłuchać