wyjeżdżała, jak to ona, więc ileż tych kolacji, obiadów, a także śniadań po całonocnej pracy z Aśką nad tłumaczeniem starocerkiewnosłowiańskich tekstów lub referatem o Sępie-Szarzyńskim - sto? dwieście? - w każdym razie, Pani zdaniem, i tak za mało, skoro ciągle byłem chudy.<br>Jest Pani jedyną osobą, prócz Teresy L., do której chętnie zwracałbym się "mamo'. Wobec pani M. słowo takie nie przechodzi mi przez gardło, matki Ewy zaś - tak się złożyło - nie poznałem nigdy. Tak, teściową moich marzeń była zawsze Pani; czemu marzenia się nie spełniły, wytłumaczyłaś mi zaraz po ślubie Aśki, kiedy u wszystkich szukałem pocieszenia i jakiejś rady, ale dostałem