Dorożkarz ruszył, lecz chirurg głowy nie odwrócił, na Widmara powtórnie nie spojrzał. Widmar zresztą uniknąłby tego spojrzenia. Stał bowiem nieruchomo i patrzył na słup w pozie skręconej i sztucznej. "Dlaczego ja go wciąż spotykam?" myślał, nie rozumiejąc, że był to jeden ze zwykłych roboczych dni chirurga.<br>W taki roboczy dzień chirurg jeździł od domu do domu, z mieszkania do mieszkania, błyskawiczny, kanciasty, ruchliwy. W taki roboczy dzień chirurg Tamten jeździł z opatrunku na konsylium, z konsylium na zabieg chirurgiczny, jeździł w dymie, wichrze i kurzu, rozparty w dorożce, czując, że zamiast grzbietu ma gumowy plaster. Uśmiechał się sztucznie na prawo i