Mówił z taką gorącą zapalczywością, że się Adaś uśmiechnął. - Ledwie wszedł - łyp jednym okiem na jedne drzwi, a drugim na drugie. Myślał, kretyn, że ja tego nie widzę. Wybornie to odgadłeś: to jeden z szajki. Czy my ścierpimy, aby się w uczciwym towarzystwie wąłęsał zbrodzień i łamał się z nami chlebem? Mówię to, oczywiście, pod figurą, bo się wcale chlebem nie łamiemy, ale ja nie będę mógł siedzieć przy jednym stole z tym człowiekiem <br><page nr=122>.<br>- Niech pan profesor wytrzyma, drogi panie profesorze! prosił Adaś. - To niedługo chyba potrwa. On szybko spostrzeże, że niczego tutaj nie znajdzie, a może jego pobyt nam się