tym, że dżungla jest znacznie przyjemniejszym miejscem. Dookoła kręcili się różni ludzie, zajęci swoimi sprawami, i nikt nie zwracał na mnie uwagi. Wędrowiec zdjął sobie kłopot z głowy w dość prosty sposób. Przytrzymał po prostu kogoś, kto akurat przebiegał obok i kazał mu się mną zająć. Zaskoczony tym niespodziewanym obowiązkiem chłopak protestował gwałtownie, lecz Wędrowiec nie puszczał jego rękawa. Gapiłem się na niego w sposób wręcz nieprzyzwoity. Błękitna szarfa, ściągająca jego bluzę w luźne fałdy, oznaczała, że on także jest magiem, ale na tym kończyły się podobieństwa. Całą jego głowę, łącznie z twarzą, pokrywały gęste brązowe włosy! Z tej gęstwiny błyskały