i znów wybiegłem ku przyszłości kucykiem mojego czasu. A właśnie do kucyka, do Loli chciałem wrócić. Bo to, że już dosiadałem Loli (to jest człapałem od stajni - a cwałowałem do), na wygodnym, wojłokowym siodełku, wcale nie znaczyło, że objąłem ją w posiadanie. Lola była mi dana awansem, jako prezent za chlubne zdanie egzaminu do pierwszej klasy gimnazjalnej. A ten egzamin czekał na mnie dopiero, i to - w Chyrowie, słynnym przybytku studiów średnich, czyli gimnazjum z internatem, prowadzonym przez ojców Jezuitów. Internat, jako miejsce edukacji połączonej z twardą szkołą życia, w której wyrosnę na prawdziwgo mężczyznę, był marzeniem pedagogicznym mojego ojca. Jednak